Organizowałem obronę [Belwederu], mając północne skrzydło oparte o ulicę Klonową, a z tyłu za sobą, na wschód, Belweder, w szczególności wartownię belwederską. [...]
Jeszcze przeciwnik nie podszedł od czoła, a już strzelano do nas zewsząd z otaczających kamienic. Podchorąży Różycki dostał postrzał gdzieś z góry i z tyłu przez łopatkę, gdy tylko zaczął kopać nowy wnęk. Upadł ranny. Zewsząd rozległy się okrzyki przeciwnika: „Niech żyje Józef Piłsudski!”. Podchorążowie skończyli okopywać się, co chwila zresztą wybuchała strzelanina, którą gasiłem okrzykiem: „Przerwij ogień”. Lada moment spodziewałem się natarcia. Wobec tego przemówiłem do podchorążych lapidarnie: „Chłopcy, będziemy się bronić tutaj do ostatniego. Za nami już tylko Belweder!”. Ledwie wypowiedziałem te słowa, kiedy przyszedł goniec od dowódcy kompanii z ustnym rozkazem, że mam się wycofać.
Warszawa, 14 maja
Henryk Piątkowski, Wspomnienia z „wypadków majowych” 1926 roku (i dyskusja na ten temat), „Bellona”, z. III, 1961, [cyt. za:] Agnieszka Knyt, Warszawa 1926: Przewrót w maju, „Karta” nr 48, 2006.